czwartek, 19 maja 2016

rozmówki nocne

Z radia wracam o 1:30. W normalnym trybie o tej porze nie istnieję, więc ten raz w miesiącu niewiele zmienia, jest byciem prawie, czyli prawie niebyciem. Tak czy owak, przytomności mam pół. Po drodze spuszczam to wszystko, co może przeszkodzić w sennym zniknięciu. Tak było do tej pory. Dwa razy temu – myślałam, że to incydent, ale skoro ma kontynuację już tak myśleć nie mogę – wiózł mnie bardzo żywy taksówkarz. Rozmowny w sensie, co przed drugą w nocy bywa przykre (mam taką przypadłość, że gdy mówią – słucham). W dodatku nie o sobie mówiący, to znaczy bardzo o sobie, ale koniecznie w kontekście audycji (mój udział musi wzrosnąć, żegnaj bierności). Normalnie ciąg dalszy, wracamy do Państwa po piosence. Audycja była antyporadnikowa o traceniu/nietraceniu żony. I pan bardzo przekonywał o swoim wielkim o małżonkę zatroszczeniu. Poczułam się prawie jak gwiazda – ktoś mnie w tym radiu słuchał! Ktoś nie eteryczny, wirtualny, gdzieś tam, jakoś. Otóż bardzo namacalny pan taksówkarz!

Miesiąc później, ta sama trasa, inny kierowca, ale… Kurs spod radia, a więc: Na żywo? A jaka audycja, a o czym? Ach, o relacjach, związkach, niszczeniu, wie pani, trochę się na tym niestety znam. Nocna praca pozwala jakoś przetrwać po śmierci żony, to straszne, ale nie miała ze mną lekko. Dzieci… poza jednym, nie mam najlepszych relacji, więc…
Katarzyna Surmiak-Domańska powiedziała: Ludzie chcą opowiedzieć ci swoją historię. Wystarczy tylko słuchać. A że trzeba poradzić sobie z zewnętrzną warstwą lukru? Każdy opowiadacz pudruje oblicze, trzeba przeczekać, a potem to obejść, zadać pytanie, którego bohater ma nadzieję nigdy nie usłyszeć, ale jeszcze większą potrzebę odpowiedzieć na nie. 
Przy trzecim panu taksówkarzu sprawdzę.

2 komentarze: