Cisza. Szukam.
Mocniej.
Za głośno. Wszędzie.
*
Trafiłam w to miejsce nie całkiem przez przypadek. Szukałam przecież. Ciszy.
Dwadzieścia, trzydzieści półobcych czasem nie obcych osób przychodzi tu, by przez godzinę wspólnie milczeć.
Lubię je bardzo. Poczynając od nazwy – dom spotkań przyjaciół – na miękkim, jakby zamglonym wystroju nie kończąc. Miękko zamgleni są też ci ludzie. Tak cudownie nie mówią. A kiedy już mówią, to całkiem nieinwazyjnie.
Szczęśliwie to niejedyne takie miejsce.