Co sobie myślisz, kiedy słyszysz tak często powtarzane: "Wszystko jest dla ludzi, alkohol też".
Nie uważam, że wszystko jest dla wszystkich. Jest wiele rzeczy, które szkodzą, a my za wszelką cenę staramy się utrzymać iluzję, że tak nie jest, bo nie chcemy z nich rezygnować. To, z czego chętnie byśmy zrezygnowali, to tylko konsekwencje ich używania. Inne nie muszą szkodzić, ale nie wszystkie z nich są pożyteczne. Znowu to dreptanie blisko krawędzi. Nie mam zamiaru nikogo przekonywać, bo już się sama przekonałam, że siłowe rozwiązania nie mają żadnego sensu. Nie napisałam książek o pijących kobietach, ani scenariusza do filmu z myślą, że dotrę do każdej zagubionej kobiety. Być może dotrę do tych, które chcą, są gotowe, aby do nich ktoś lub coś dotarło. Mówię "zagubionej" celowo, bo nie chodzi mi tylko o tę pijącą alkohol, mówię też o tej, która jest w zapętleniu emocjonalnym, o tej która podwiesza się pod każdego napotkanego mężczyznę, o tej, która tak cholernie pragnie być kochana. Moim zdaniem jest mała różnica czy będę się upijać, czy biegać za kolejnym facetem, albo wciąż tym samym, który od pięciu lat mnie nie chce, czy będę się objadać, czy łykać tabletki na odchudzanie, czy spędzać po 13 godzin w pracy, tak naprawdę to wszystko to samo - pustka! Picie alkoholu jest tylko objawem. To nie jest pierwotny problem.
Fragment rozmowy dla Urody Życia
przepytywała Karolina Morelowska-Siluk
Nie, nie wszystko jest dla ludzi, a powiedzenie ma usprawiedliwiać folgowanie sobie w różnych dziedzinach zresztą. To tylko Stanisław Grzesiuk powiedział podobno, że obóz koncentracyjny też jest dla ludzi, ale omal nie przypłacił tego życiem.
OdpowiedzUsuńCo sobie myślisz, kiedy słyszysz tak często powtarzane: "Wszystko jest dla ludzi, alkohol też".
OdpowiedzUsuńŻe to uogólnienie, i że za bardzo uproszczone, bo nawet wyłączając alkohol i narkotyki, to nadal nie jest prawda, że wszystko jest dla ludzi.
Otóż to.
OdpowiedzUsuńWłaśnie wróciłam z filmu “Zabawa, zabawa”. Jestem córka alkoholiczki, ktora pije od 20 lat, od mojej dorosłości. Już jakis czas temu zrozumiałam, ze nigdy nie wygram z jej piciem i nie dam rady wybłagać u mamy leczenia. Że alkohol jest ważniejszy niż ja, niż moje dzieci. Pracuję nad tym, by to zaakceptować, ale cały czas to boli. Odnajdywałam siebie w słowach wypowiadanych przez córkę jednej z bohaterek. Było to bolesne ale i pozytywne uczucie. Poczułam się zrozumiana w swoim przekonaniu, że alkoholik musi podjac decyzje o leczeniu sam, najczęściej po dotknięciu swojego dna i nikt obok nie jest w stanie zrobić tego za niego. Że bez leczenia to się musi skończyć źle. Dziękuję. A.
UsuńNiedawno byłam na wystąpieniu współuzależnionych kobiet, zapytałam trochę przewrotnie, dlaczego latami nie odchodziły (w końcu odeszły). Odpowiedź mnie bardzo poruszyła: "Bo my czujemy się tak bardzo odpowiedzialne za tych naszych alkoholików, myślimy że gdybyśmy ich zostawiły, to by się rozpadli, już zupełnie by sobie nie poradzili". Dotarło do mnie, jak ta alkoholiczna manipulacja, to okropne kłamstwo są silne: "Nie możesz mnie zostawić, bez ciebie zginę" (a jednocześnie: "Przez ciebie piję, gdybyś była lepsza, mądrzejsza, grzeczniejszy, bardziej zaradny…"). Żaden człowiek nie jest odpowiedzialny za życie uzależnionej osoby. W którymś momencie pozostaje ucieczka, odcięcie się – żeby ratować własne życie. Zwłaszcza, gdy są dzieci, którymi trzeba się zająć. Powodzenia.
UsuńCiekawy artykuł. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńDziękuję. Również pozdrawiam, choć z opóźnieniem…
Usuń