środa, 21 września 2016

sad

Ostatni dzień lata. A ja chciałam pojechać do sadu. 
Latem. Słońcem. Ciepłym wiatrem. 
Sad rośnie 150 kilometrów od mojego teraz. 
Sad wciąż pachnie, choć zostało z niego mniej niż pół. 
Jabłka w nim niezwykłe, chrupiące, słodko-świeże, nie jadłam nigdy później, nigdzie indziej. 

Dlaczego nie pojechałam? Dlaczego wybrałam inne sprawy? 
Innych sprawy. 
Spokojnie, będzie następne lato. 
A jeśli nie będzie? Sadu albo mnie?